Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zygzaki, z ogromnemi u wiérzchnéj części frenzlami; koszula pod szyją śpięta wielką mosiężną śpinką, czasem w kształcie medalu, czasem obrazka z licznemi łańcuszkami dosyć długiemi; rękawy koszuli sfałdowane na ramionach, a fałdy te zbiéra w kształcie guzika jakaś robótka z różnobarwnych paciorek; na głowie kapelusik z wąskiemi brzegami, okrągłym wiérzchem, obwiązany amarantową wstążką i ozdobiony zieloną gałązką jakiegokolwiek drzewa; w ręku siekiérka na długiéj lasce zwana wataszką lub ciupagą, a w ustach mosiężna fajeczka na kilkocalowym cybuszku. Wszystkie te mosiężne ozdoby jako spinki, i także mosiężne fajki, wyrabiają się we wsi Ząb-suchy, niedaleko Kościeliska.
Między innemi rzeczami gadali nam Juhasy o zbójcach. Zwykle gnieżdżą się oni na Węgrzech, a na tę stronę gór czasami tylko dochodzą. Właśnie przed kilką dniami Juhasy, którzy nam to opowiadali, mieli u siebie w odwiedzinach cztérech takich zbójców. Opisywali nam ich dosyć szczegółowo. Są oni uzbrojeni od stóp aż do głowy. Każdy z nich oprócz siekiérki, noża i pistoletów, ma jeszcze ze trzy rusznice. Juhasom nie robią wiele złego: wybiérają tylko z trzódy kilka baranów, rżną je natychmiast, pieką, najadają się, resztę zabiérają z sobą, i w końcu przymówiwszy się o séry, odchodzą spokojnie. — A gorale spokojnie ich puszczają. Z tego pokazuje się, że nie z goralami wojnę prowadzą.