Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Panieńskiéj góry. Czas prześliczny zachęcił nas i ją dzisiaj odwiedzić. W ćwierć godziny byliśmy na szczycie. Powietrze nadzwyczaj wyjaśnione, słońce spuszczające się ku zachodowi, odkryły nam całą okolicę w blasku takim, żeśmy nie żałowali tego zboczenia z naszéj drogi. Nakreśliłem już dawniéj ten obraz, dziś go tylko widzę piękniejszym pod światłem, który nań pada. Ale urok tego rodzaju nie da się ująć w wyrazy.
Przestałem więc tylko na téj roskoszy, żem z Panieńskiéj góry powitał miłe mi strony, po górach dziś mi najmilsze, najprzyjaźniejsze.