Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jące czucie ludu i za rzecz żyjącą podaję. Chcę je zachować w życiu dla życia ludu. Chcę je zachować także dla życia naszéj sztuki.
Kiedy rzucę okiem na cały obszar tego kraju przedemną; kiedy się cofnę w jego wieki przeszłe, kiedy nadewszystko zapuszczę myśl w głębie jego życia, niemogę wstrzymać się od żalu że dotąd poezya nasza nie dotknęła tych okolic, nie położyła na nich tego uroku widomego, jak np. w nowszych czasach rozlał Walter-Skott na góry swojéj ojczyzny. Wiém że to niełatwo, ale nie przez brak poetyczności téj ziemi. Jest ona, a może nawet większa jak w ludzie Szkockim. Tylko trzeba odedrzéć nieco zwiérzchną jéj powłokę, dostać się do głębi, zgodzić swojego ducha z jéj duchem, objąć swojém czuciem najżywszém całe jéj życie. A wtedy znajdziesz je wszędzie.
Szyller w jednéj ze swoich poezyi żali się na zamarcie, na bezduszność świata obecnego, tęskni za życiem duchowém Greków, opłakuje Nimfy, Dryady, wywołuje bóstwa Greków. Żal jego słuszny, kiedy go zastosujemy do świata książkowego; — nie ubolewałby za przeszłością, gdyby zeszedł był do naszego ludu: byłby tam znalazł ów świat ducha, którego świat grecki był tylko zamgloném mętném przeczuciem; byłby znalazł między naszym ludem w świecie który go otacza, życie i Nimf i Najad i Dryad, ale prawdziwsze, wyraźniejsze, bo objawione przez ducha chrześciańskiego, nie domysły, nie odgadywania,