Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

duch stworzenia, jest duch ludzkości, jest duch narodu, jest duch pojedyńczego człowieka, jest duch w ogóle, musi być i w każdéj cząstce ogółu. — «Bóg jest w niebie, na ziemi i na każdém miejscu» — wraża nam Kościół tę prawdę od dzieciństwa naszego. Dzieci wierne w dojrzałości swojéj niewinności religijnéj, kierują podług téj prawdy całe swoje życie; lud prosty, część najdziecinniejsza narodu, trzyma się jéj jak najmocniéj. Nic żartujmy z téj wiary, bo on zawsze na końcu wygra i zawstydzi naszą mądrość zmysłową, całkiem pełzającą po wiérzchu rzeczy. Nie zabijajmy w nim tego uczucia. Biada nam, gdybyśmy potrafili je zabić. Chrystus powiedział o gorszycielach dzieci: ktoby zgorszył jednego z tych, byłoby mu lepiéj żeby sobie uwiązał kamień młyński u szyi i rzucił się z nim w morze. Słowa te mogą się stosować do gorszycieli ludu, który przez prostotę, przez niewinność swoich wierzeń, jest dzieckiem w obliczu Boga.
Oto jest co mię tak przywiązuje do niego, co mię pobudza stać się podobnym do tych, których «aniołowie są zawsze przed obliczem Bożém,» patrzą zawsze na prawdę: oto jest co mną kieruje i w téj pracy. Jeżeli zbieram i podaję innym pieśni, powieści, podania, wyobrażenia, nawet przesądy i zabobony ludu, nie zbieram ich i nie podaję jako kamyczki mniéj więcéj przydatne do utworzenia jakiéjś martwéj mozaiki poetycznéj — nie! wziąłem je z łona życia, jako ży-