Przejdź do zawartości

Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Synowa nie uczuła się wcale dotkniętą tym przytykiem, uśmiechnęła się tylko dobrodusznie w odpowiedzi.
— A ojciec lamentuje nade mną, że po całych dniach muszę łatać, szyć, naprawiać i mało sobie rąk nie urobię!
— Prawda! — przyznał otwarcie — Widzicie, żadne z nas się nie zapiera, ale powiada jak jest i basta! Możemy ze sobą mówić, wszystko co ja mam, ma ona, a cała jej własność jest moją własnością. Dlatego to czuje, że jest ona naprawdę mojem dzieckiem.
Syn uczuł się teraz dotkniętym i uczuł niepokój, który wzrastał ciągle. Niezawodnie stary chciał na nim coś wymusić. Była to określona odpowiedź, na którą czekał od rana.
Ale przecież nie trzeba jej było dawać tutaj, publicznie, przy wszystkich.
Nils odetchnął z ulgą niezmierną, gdy podniósłszy oczy zobaczył Larsa Gunnarsona z żoną wchodzących właśnie furtką na podwórko.
Nietylko on sam zresztą, wszyscy zebrani zadowoleni byli bardzo z ich przybycia. Nie pamiętał jakoś nikt z obecnych o podejrzeniach żywionych odnośnie do Larsa, przepadły one, rozwiały się w niwecz.
Lars i żona jego przepraszali za opóźnienie, ale Lars miał taki ból głowy, że myśleli, iż nie będą już mogli wziąć udziału w uroczystości. Ulżyło mu się po pewnym czasie i postanowił skorzystać z zaproszenia Oli Bengsta. Prawdopodobnie ból prędzej przeminie w miłem towarzystwie znajomych i sąsiadów.
Lars miał oczy nieco zapadłe, a na skroniach włosy mu się nieco przerzedziły. Pozatem jednak wesół był i towarzyski, jak co roku na przyjęciu u Oli. Ledwo