Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i dała Klarze odrazu banknot dziesięciokoronowy? Czyż nie była to rzecz przyjemna, o czem warto napisać?
— Zapewne! — odrzekła Katarzyna — Ale to nie prawda. Siedzicie tylko i coś się wam marzy.
— Jak długo jeszcze można siedzieć i wyprawiać sobie uczty z myśli, tak długo wszystko dobrze! — powiedział starzec, chcąc się usprawiedliwić — Potrawy takie smaczniejsze są od rzeczywistych!
— Macie doświadczenie w jednem i drugiem! — odparła Katarzyna.
W chwilę potem pożegnał się stary Ola i poszedł do domu, a Katarzyna przestała myśleć o tem, co mówił.
Jan również uważał zrazu wszystko za pustą gadaninę. Ale leżąc bezczynnie na łóżku, zaczął rozmyślać i zadał sobie pytanie, czy przypadkim nie tkwi w tych słowach jakiś sens głębszy.
Ola mówił o liście w sposób niezwykły i tajemniczy. Zresztą czyż mógł zmyślić sobie tę całą długą historje poto tylko, by coś mówić przy kawie? A może coś wie? A może dostał naprawdę list od Klary Gulli?
Może spotkało ją tak wielkie szczęście, że nie odwagi pisać o tem rodzicom, nie przysposobiwszy ich przedtem? Musiała donieść o wszystkiem staremu sieciarzowi i prosić go, by pomału nastroił odpowiednio rodziców. To właśnie uczynić zamierzał dzisiaj, ale oni go nie zrozumieli.
— Przyjdzie jutro, — pomyślał Jan — a wówczas dowiemy się całej prawdy.
Ale Ola nie zjawił się ani nazajutrz, ani trzeciego dnia. Jan nie mógł poskromić ciekawości i tęsknoty, wstał tedy i udał się do chaty starego sieciarza, by zbadać, czy słowa jego miały jakieś znaczenie ukryte.