Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gunnarsonowi za prawo własności gruntu, na którym stoi ich dom...
Tu zrobił poseł pauzę, by obecni mogli lepiej zrozumieć jego słowa.
— Następnego dnia — ciągnął dalej — otrzymałem pieniądze, z prośbą, bym się sam udał do Askadalarny i sprawę załatwił z właścicielem w ten sposób, by rodzice nigdy już nie byli niepokojeni w swych prawach własności. To bardzo rozsądna dziewczyna! — pochwalił poseł podnosząc w górę list — Zwróciła się odrazu wprost do mnie! Gdyby tak czynili wszyscy, lepiej by się działo w tej gminie!
Zanim skończył mówić, Jan usiadł na krawędzi łóżka i spytał:
— Co się dzieje z dziewczyną? Gdzie jest?
— A teraz zapytuję rodziców, — kończył poseł — czy godzą się na życzenie córki i czy chcą, bym zawarł umowę kupna...
— Ale dziewczyna... dziewczyna! — zawołał Jan — Gdzież jest?
— Gdzie jest? — powtórzył poseł, patrząc na list — Pisze, że nie była w stanie w tak krótkim czasie odłożyć tak wielkiej kwoty. Ale znalazła służbę u pewnej dobrej pani, która dała jej pieniądze naprzód. Musi je teraz dopiero odsługiwać.
— Więc nie przyjedzie? — spytał Jan.
— O ile wiem... — odrzekł poseł — to teraz jeszcze wracać nie może. Musi odsłużyć.
Jan położył się znowu i obrócił do ściany.
Cóż go obchodzić mógł grunt i dom i wszystko? Czemże było mu życie bez jego drogiej Klary Finy Gulleborgi?