Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dziewczyna wróciła łódką! — powiedział tak cicho, że ledwo dosłyszeć mogła ten szept — Pożyczyła jej sobie od kapitana. Widziałem najdokładniej nazwę na dziobie, była ta sama, jaką nosi statek. Odjeżdżając, powiedziała, że czegoś zapomniała, że musi koniecznie z nami o czemś jeszcze pomówić.
— Boże miłosierny! — zawołała Katarzyna — Pleciesz od rzeczy! Gdyby dziewczyna wróciła, musiałabym ją przecież i ja również zobaczyć!
— Cicho bądź! Inaczej nie powiem ci czego od nas chciała! — wyszeptał uroczyście i tajemniczo — Otóż mówiła, że serce ją boli na myśl, co teraz z nami i będzie. Dotąd kroczyła pośrodku nas, trzymając jedną ręką mnie, drugą ciebie i wszystko było dobrze. Ale gdy jej zbraknie i nie będzie nas trzymała razem, to kto wie, co się stać może. Możliwe, powiedziała, że matka i ojciec rozejdą się każde w swoją stronę.
— Że też dziewczyna i o tem nawet nie zapomniała? — wykrzyknęła Katarzyna.
Wstrząsnęły ją do głębi usłyszane słowa, gdyż wyrażały własne jej myśli, jakie przed chwilą snuła. To też zupełnie zapomniała o niemożliwości powrotu córki do przystani w łodzi i niedorzeczności przypuszczenia, by mogła rozmawiać z mężem, niewidzialna także dla niej.
— Wróciłam, — opowiadał dalej Jan — wróciłam jak mogłam najszybciej, by połączyć wasze ręce. Nie wolno wam ich puszczać, musicie to uczynić dla mnie, trzymajcie się tedy tak długo, aż wrócę i będę mogła znowu stanąć pośrodku, by was połączyć, jak przedtem. Powiedziała to i zaraz odpłynęła!
Przez chwilę trwało milczenie, potem ozwał się znowu Jan niepewnym, trwożliwym głosem, wycią-