Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
PLEBAN FINÓW.

Maji Lizy nie wychodziła z głowy macocha, jakby na nią ktoś rzucił urok, nie mogła myśleć o niczem innem od samego rana i chociaż wiedziała, że w Löwdali wszyscy są zajęci odlewaniem świec, mimowoli wstrząsała się, ile razy ktoś otwarł drzwi, ze strachu, że może wejść i zobaczyć jej karygodne zachowanie się.
Ach, gdybyż wiedziała, że pozwoliła sobie spać do ósmej! I nie koniec na tem, bo oto ciotka była tak dobra i przyniosła jej do łóżka kawę, mimo że Najjaśniejszy Pan zabronił surowo wszelkiego picia kawy. Coś strasznego stałoby się, gdyby o tem wiedziała macocha, gdyż z ogromną surowością przestrzegała wszelkich przepisów i ustaw. Niezawodnie z wielkiego oburzenia zjawiłyby się na jej policzkach, jak zawsze, dwie czerwone plamy rumieńców.
Gdybyż to wiedziała, że ciotka przez cały dzień nie tknęła roboty, jeno siedziała wraz z nią na ławie pod oknem, przy szerokim stole w jadalni i jak pa-