Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   45   —

I przysiadła na daszku studziennym.
A tymczasem noc brała w posiadanie krainę Judzką, noc upalna, okrutniejsza i bardziej dręcząca, niż dzień. Nie milkło wycie psów i szakali, a spragnione krowy i osły odpowiadały im przeciągle z dusznych stajen. Chwilami zrywał się wiatr, nie niósł przecież ochłody: gorący był i parny, niby ciężki oddech śpiącego potwora.
Gwiazdy za to jaśniały całym przepychem blasków, a mały błyszczący sierp księżyca rzucał zielonawo błękitną poświatę na szare wzgórza. W poświacie tej ujrzała Susza wielką karawanę, zbliżającą się do wzgórza, na którem właśnie stała studnia Mędrców.
Patrzyła Susza na długi korowód i rosła jej radość na myśl, że oto nowy tłum pragnących ciągnie do studni, a nie znajdzie i kropli wody, by żar pragnienia tego ugasić. Bo taka była mnogość ludzi i zwierząt, że opróżnićby mogli studnię, choćby najpełniejszą była. Aż zdało się jej nagle, że dziwnie jakaś niezwykła, dziwnie niesamowita ta wędrująca nocą karawana. Wszystkie wiel-