Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   36   —

wiwszy. Toć on to przecież już dwa razy pozwolił zbiedz dziecięciu. Ani podobna było, aby mu Voltigius lub Herod taką zbrodnię darować mogli.
— Póki zaś Herod wie, że żyje jeszcze jedno z dzieci betlehemskich, nie przestanie go trwoga nękać — dumał żołnierz. Ani mi wątpić, że aby cierpieniom swoim ulgę przynieść, mnie ukrzyżować rozkaże.
Była południowa godzina. Męki piekielne znosił żołnierz, jadąc przez szczerą skalną pustynię, gdzie ani drzewka ani drzewiny żadnej nie widziało oko. Droga wiła się głębokim skalistym wąwozem, dokąd żaden podmuch wiatru nie dochodził. Jeździec i koń upadali ze zmęczenia.
Od kilku już godzin żołnierz utracił wszelki ślad zbiegów i odwaga opuściła go zupełnie.
— Trzeba się wyrzec pościgu — dumał. — Zaprawdę, trudno pomyśleć, by warto było dłużej ich gonić. Toż w strasznej tej pustyni tak czy inaczej zginąć muszą.
W myślach tych pogrążony, ujrzał nagle w ścianie skalistej, co się tuż przy