Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   153   —

nas w domu. Ileż to mu radości sprawia, gdy stadom owiec w ich samotnych wędrówkach towarzyszyć może, albo śród pól chodząc, na pracę rolników pogląda! Nie mogę uwierzyć, byśmy źle czynili, starając się zatrzymać go w domu.
— Oszczędzamy mu jeno największych cierpień — odparł mąż.
I trwali tak na rozmowie, aż dziecię obudziło się ze snu.
— Widzisz — mówiła matka — odpocząłeś, prawda? Wstawajże teraz, bo oto wieczór się zbliża i pora nam do obozowiska.
Znajdowali się właśnie w najbardziej oddalonej części świątyni, gdy trzeba było pomyśleć o powrocie.
Po kilku chwilach weszli pod stare sklepienie, istniejące pono od tych czasów, gdy po raz pierwszy na tem miejscu świątynię zbudowano. Oparty o jednę ze ścian, stał tam, niby kolumna, róg spiżowy, niesłychanie długi i ciężki, a przecież na to przeznaczony, by go do ust podnosić i dąć weń. Stał zapomniany, krzywy, wewnątrz i ze-