Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   154   —

wnątrz, pajęczyną i kurzem pokryty, otoczony ledwie widzialnym splotem staroświeckich liter. Bodaj że tysiąc lat minęło od chwili, gdy ktoś chciał zeń dźwięk jaki wydobyć.
Aliści, gdy chłopię ujrzało ów róg olbrzymi, stanęło zdumione wielce.
— Co to? — wyrwało mu się z ust.
— Jestto ów wielki róg, zwany Głosem Pana Światów — odpowiedziała matka. — W niego to dął Mojżesz, by zwołać dzieci Izraela, gdy się w pustyni rozproszyły. Po nim zaś nikt już nie zdołał wydobyć zeń ani jednego tonu. Ktoby zaś to potrafił, ten zapanuje nad wszystkiemi ludami świata.
I uśmiechnęła się, miała bowiem za baśń dawną to, o czem mówiła; aliści chłopię stało przy rogu owym tak długo, aż wołać nań musiała. Bowiem ze wszystkiego, co oglądał w świątyni, róg ów pierwszy był rzeczą, która mu się podobała. I chętnie byłby został przy nim, oglądał długo i dokładnie.
Poszli tedy dalej, a po chwili znaleźli się na jednym z obszernych dziedzińców świątyni. Ujrzeli tu w głębo-