Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   122   —

A gdy tak siedziała, usłyszała głos, który jej mówił:
— Podejdź do balustrady, która dach twój otacza, i spojrzyj na dziedziniec.
Ona przecież opierała się we śnie, mówiąc:
— Nie chcę już oglądać nikogo z tych, którzy dzisiejszej nocy tłoczyli się na mojem podwórcu.
I tejże chwili usłyszała stamtąd brzęk łańcuchów, kucie ciężkich młotów i głuchy stuk drzewa, które o drzewo uderzało. Niewolnice przestały grać i śpiewać, a pośpieszyły do balustrady okalającej dach. Ona zaś też na miejscu pozostać nie mogła, podążyła za niemi i na podwórzec spojrzała.
I oto na podwórcu swoim ujrzała wszystkich więźniów, ile ich było na świecie. Ujrzała ludzi, którzy w ciemnicach więziennych leżeli, łańcuchami ciężkiemi skrępowani. Ujrzała, jak szli ci, co w podziemnych mrocznych głębiach pracowali, a młoty ciężkie teraz za sobą wlekli; jak szli i ci, co wioślarzami na statkach wojennych byli, a teraz dźwigali ciężkie, żelazem okute wiosła. Byli