Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   114   —

A skazany zachwiał się pod krzyżem, i wciąż wolniej naprzód kroczył. Oprawcy zaś przepasali go sznurem i ciągnąć za sznur ten zaczęli, by go do większego pośpiechu zmusić. Lecz skoro szarpnęli za powróz upadł ów człowiek i leżał na ziemi pod przygniatającym go krzyżem.
Wielkie tedy powstało zamieszanie. Jeźdźcy rzymscy z trudem niemałym powstrzymywali napór ludu. Miecze wyciągnęli i skierowali je ku kilku niewiastom, które ku leżącemu pośpieszyły i dźwignąć go usiłowały. Oprawcy bijąc i popychając zmusić go chcieli, by powstał, lecz dla ciężaru krzyża uczynić tego nie mógł. Wreszcie kilku z nich za krzyż chwyciło, by go podnieść.
A wtedy skazany zwrócił głowę w górę, stara Faustyna mogła już teraz lice jego oglądać. Pręgi od razów znaczyły mu jagody, a z czoła, które cierniowa korona raniła, ściekały krople krwi. W bezładnych kosmykach zwisały włosy, zlepione potem i krwią. Usta zamknięte były, ale wargi drżały, jakby