Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   102   —

miasta. Szli tak ze wszystkich wzgórz, niby strumień nieprzerwany białych szat, pieśni i świątecznego wesela.
I długo poglądała Faustyna na nadpływające tłumy ludzkie, na długie rzędy namiotów, aż rzekła do młodego rzymianina, który obok niej jechał:
— Sulpicjuszu, chyba to lud cały do Jeruzalem pośpieszył?
— Prawdę mówisz — odrzekł rzymianin, przez Tyberjusza wybrany, by Faustynie w drodze towarzyszył, bowiem lat kilka w Judei był spędził. — Obchodzą dziś oni wielkie święto wiosenne, to też młodzi i starzy do Jerozolimy śpieszą.
Faustyna pomyślała chwilę.
— Cieszę się — rzekła — że do miasta przybywamy tego właśnie dnia, gdy lud święto swoje obchodzi. Widomy to znak, że bogowie sprzyjają naszej podróży. Zali nie sądzisz, że ten, którego szukamy, że prorok z Nazareth również do Jeruzalem przybył, by wziąć udział w uroczystościach?
— Tak, masz słuszność, Faustyno — odrzekł rzymianin. — Musi on być tu