Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szone patrzeć na zbrodnie i ohydy.
Na te stówa wszyscy powstali. Przybysz nie odrzekł nic, tylko wzrok jego zdawał się pytać staruszki: Czy to i twoje ostatnie słowo? Ale wargi jej tak drżały, że słowu trudno było przejść przez nie. Młoda ją wyręczyła mówiąc:
— Jeżeli cesarz miłował swoją starą sługę, to niech jej dozwoli spocząć na schyłku żywota.
Przybysz wahał się jeszcze, gdy nagle rozjaśniło się jego oblicze: Moi przyjaciele — zawołał — cokolwiek by można Tyberiuszowi zarzucić, to zawsze zostanie on mistrzem w zrzekaniu się. Jedno tylko jeszcze nadmienię: gdyby przypadkiem Faustyna zaszła, do tej chaty, przyjmijcie ja dobrze. Łaska cesarka zapewniona każdemu, kto ją wspomoże. Otulił się płaszczem i odszedł drogą, którą przybył.

III.

Po tych odwiedzinach ani robotnik ani żona jego nie wspominali staruszce o cesarzu. Między sobą tylko wyrażali podziwienie, iż w tak późnym wieku zdołała zdobyć się na porzucenie bogactw i władzy, do jakich przywykła. Domyślali się czy nie wróci do Tyberiusza; będąc do niego tak przywiązaną odeszła w nadziei, iż go tym przywiedzie do opamiętania.
— Człowiek w wieku cesarza nie schodzi już z obranej drogi, — rzekł wincerz. Kto mu odejmie