Strona:Selma Lagerlöf - Królowe Kungachelli.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się innym człowiekiem. Odkąd myśl słodka przeniknęła serce starca, zdawoło się, że przecudna róża o delikatnych, pachnących płatkach zakwitła na pustyni.

Pewnego razu Jalte odwiedził znowu księżniczkę na wieżyczce. Wszystkie dziewczęta prócz Astryd odeszły.
Jalte uważał, że już dosyć mówił o Olafie Haraldsonie. Powiedział już wszystko, co wiedział o nim dobrego. Lecz czy to wywarło wrażenie? Co jednak myśli o królu księżniczka?
Jalte zaczął rozstawiać sidła, by podstępem dowiedzieć się zdanie księżniczki o królu Olafie.
— Rumieniec, lub spojrzenie ją zdradzi, — myślał.
Lecz księżniczka pochodziła ze znakomitego rodu i umiała panować nad sobą. Nie zarumieniła się i nie uśmiechnęła. Oczy jej nie rozbłysły. Nie pozwoliła badać swych uczuć.
Zawstydził się stary Jalte, patrząc na jej twarz szlachetną.
— Jest ona zbyt dobrą, by ją oszukiwać, — zdecydował. — Z nią trzeba postępować otwarcie.
I Jalte powiedział poprostu:
— Córko królewska, co odpowiesz, jeśli Olaf Haraldson poprosi ojca o twoją rękę?
Twarz młodej księżniczki rozjaśniła się, jak twarze ludzi, którzy wszedłszy na szczyt górski, ujrzeli morze. Odpowiedziała natychmiast bez wahania;