wie głosi słowo Boże i stara się tak żyć, jak naucza.
Król zauważył, że stary wieśniak odpowiada mu z pewnem wahaniem i rzekł:
— Coś mi się zdaje, że nie jesteś z niego zadowolony?
— Jest trochę uparty, a niektórzy utrzymują, że chciałby sam rządzić całą parafią — odrzekł proboszcz, nie chcąc zanadto siebie chwalić.
— Wcale nieźle musi wami rządzić, gdyż o ile zauważyłem, panują tu dobre obyczaje i starodawna prostota.
— Lud jest poczciwy, ale też żyje zdala od świata w ubóstwie i odosobnieniu. Gdyby był narażony na pokusy, nie byłby może lepszy od innych.
— Niema obawy, żeby mógł tutaj mieć jakie pokusy — oświadczył król i z niecierpliwością zaczął bębnić palcami po stole, dziwiąc się, że tak długo nie dają mu odpowiedzi.
Proboszcz chciał mu się zwierzyć z cze-
Strona:Selma Lagerlöf - Kopalnia srebra.djvu/8
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.