Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z nim poszła do torfowiska, bo tam nas oboje czeka koniec“.
Poszła do starej Lizy, która doiła krowy, zanim je pognała w las. „Czy nie wiesz Lizo, jak długo to jeszcze portwa, zanim z pewnością będziemy wiedziały, czy dziecko widzi?“
„To potrwa jeszcze osiem do czternastu dni, zanim będzie można powiedzieć z pewnością“, odrzekła stara. Barbara poszła do swej roboty. Gdy wzięła nożyczki, krajała nierówno, gdyż czuła że jej ręka drży. Wkrótce uczuła drżenie w całem ciele, tak że musiała na chwilę przerwać robotę. „Co mi jest, mój Boże? Czyż to możliwe, że cieszę się tak pewnością, że zatrzymam go jeszcze przez kilka tygodni?“
Stara Liza miała ciężką robotę w lesie. Musiała pilnować krów i sama zajmować się mlekiem. Barbara myślała tylko o dziecku i nie pomagała jej w niczem. „Mogłabyś doprawdy co innego robić, niż wciąż wpatrywać się w dziecko“, rzekła stara pewnego dnia, Gdy była już ogromnie znużoną.
Barbara wstała i wyszła z chaty. Ale wróciła się z progu. „Później w lecie będziesz miała pomoc“, rzekła, „w tych dniach nie chcę odchodzić od niego“.
Gdy Barbara zaczęła coraz bardziej kochać swego chłopca swego, mówiła sobie w duchu, że najlitościwiej postąpiłaby wobec niego, gdyby wy-