Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że Ingmar uczynił im największą przysługę tem, że skłonił ich, aby zarabiali na życie w pocie czoła, i że taki człowiek nie powinien nigdy opuście kolonii. A jednak wszyscy uznali, iż Ingmar musi wyjechać, a pani Gordon powiedziała zazaz, że jeden z braci musi przygotować się, aby mu towarzyszyć, gdyż nie może sam jechać.
Długo Ingmar przysłuchiwał się milcząco tym naradom o swoim wyjeździe, a w końcu odezwał się: „Może to jeszcze nie takie pewne, że oślepnę, gdy zostanę tu dłużej“.
Pani Gordon zapytała, co przez to rozumie.
„Nie załatwiłem jeszcze sprawy, dla której tu przybyłem“, rzekł powoli.
„Czy to znaczy, że nie chcecie wyjechać?“ zapytała pani Gordon.
„Tak“, odrzekł Ingmar, „byłoby mi bardzo ciężko, gdybym musiał wracać nie załatwiwszy sprawy“.
Teraz okazało się dopiero, jak wysoko pani Gordon ceniła Ingmara, gdyż sama poszła do Gertrudy i powiedziała jej, że Ingmar niechce wyjechać, chociaż grozi mu niebezpieczeństwo, iż wzrok straci, gdy zostanie. „Wiesz przecie z jakiej przyczyny nie chce wyjechać?“ zapytała pani Gordon.
„Tak“, odrzekła Gertruda.
I Pani Gordon patrzała na nią wielkimi oczyma, ale ona nic więcej nie mówiła. Pani Gordon