Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale pewnej nocy, gdy dziecko miało ośm dni, dostało silnych konwulsyi i umarło nad rankiem.
Ingmar znów przerwał pisanie. Spojrzał na zegar, było już dawno po północy. „O mój Boże, trudno mi przychodzi pisać o tem — ciągnął dalej — i chciałbym wiedzieć, czy ksiądz dobrodziej pojmuje, jaka to była przykra rzecz. A najgorzej było to, że nigdy nie byliśmy pewni, jak się rzecz miała właściwie z dzieckiem. Do dzisiejszego dnia nie wiemy, czy było zdrowe, czy tez od samego peczątku było coś w nieporządku “
„Muszę teraz streszczać się“, pomyślał, „gdyż, inaczej nie skończę listu i do jutra“,
„Muszę jednak powiedzieć księdzu, pisał Ingmar dalej, „że w ostatnim czasie mąż był bardzo dobrym dla Barbary, a czasem zachowywał się w obec niej tak, jak to jest zwyczajem między młodymi małżonkami. Sądził jednak, że miłość jego należy wciąż jeszcze do Gertrudy, i mówił sobie w duchu: „Nie kocham wprawdzie Barbary, ale muszę obchodzić się z nią dobrze, bo ma ciężkie życie. Niechaj wie, że nie jest osamotniona na świecie, lecz ma męża, który się nią opiekuje“.
Gdy dziecko umarło, Barbara nie płakała wiele po niem. Była raczej zadowolona, że go nie było a po kilku tygodniach uspokoiła się zupełnie. Nikt nie mógł poznać po niej, czy czuje się nieszczęśliwą, czy też wybiła sobie już z głowy myśli ponure.