Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy nadeszło lato, Barbara wyprowadziła się na hale, mąż zaś został sam w domu.
Lecz teraz opanowało go dziwne uczucie. Gdy wchodził do domu, mimo woli oglądał się za Barbarą. Czasami podczas roboty podnosił głowę i słuchał, czy nie usłyszy jej głosu. Zdawało mu się, że wszelka przyjemność znikła z dworu i nie było to już dawne miejsce.
W sobotę wieczorem wybrał się do lasu, aby odwiedzić Barbarę. Siedziała na tarasie przed chatą z rękami złożonemi na kolanach i chociaż widziała nadchodzącego męża, nie wyszła mu naprzeciw. Mąż usiadł obok niej: „Muszę ci powiedzieć, że coś dziwnego zaszło ze mną“, rzekł. — „Czy tak?“, rzekła, nie pytając dalej. — „Czuję, że zaczynam cię kochać“. — Spojrzała na niego i zauważył, że była tak zmęczoną, iż ledwie mogła podnieść oczy. „To już za późno“, rzekła.
Był przerażony zmianą, jaka z nią zaszła. „Nie dobrze to działa na ciebie, źe tu samotnie siedzisz w lesie“, rzekł. — „O nie, bardzo mi tu dobrze i chcę tu pozostać przez resztę mego życia“.
Raz jeszcze próbował mąż przedstawić jej, że ją kocha, i że o niej jednej tylko myśli. Mówił, że sam nie wiedział, jak się z nim rzecz ma, aż dokąd nie oddaliła się z domu.
Ale Barbara dawała tylko krótkie odpowiedzi. „Szkoda, że nie powiedziałeś mi tego przeszłej je-