Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

liczył wszystkie lata i wszystkie troski co przeszły nad ich głowami w czasie, gdy służyli jego rodzinie. I myślał o tem, że jest to jego pierwszym obowiązkiem starać się o to. ażeby mogli umrzeć w swem starem gnieździe.
Rozglądał się, szukając oczyma, aż wzrok jego padł na Ingmara Silnego, na którego też skinął znacząco.
Nie mówiąc słowa, Ingmar Silny skierował się ku domowi i przeszedłszy salę wszedł do bocznej izby. Tu stanął u drzwi i czekał na odpowiednią chwilę, aby wystąpić ze swoją sprawą.
Gdy wszedł Ingmar Silny, ksiądz stał w środku pokoju i mówił coś z wielkiem przejęciem do Halfvora i Kariny, którzy siedzieli sztywni i nieruchomi, jak z kamienia. Inspektor z tartaku siedział przy stole; wyglądał zupełnie pewnym siebie, wiedział przecie, że istotnie miał możność przetrzymania wszyskich. Gospodarz z Karmsund stał przy oknie: był ogromnie wzburzony, pot kroplami występował mu na czoło a ręce jego drżały. Berger Sven Person siedział na kanapie w najdalszym kącie izby; jego wielka, wyrazista twarz nie zdradzała ani śladu wzruszenia. Miał ręce złożone na brzuchu, i zdawało się, jak gdyby nie myślał o czem innem, tylko o bawieniu się wielkiemi palcami, które możliwie szybko obracał dokoła siebie.
Teraz ksiądz przestał mówić, Halfvor spojrzał