Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rwała kwiaty po drodze i spoglądała na nie z czułością. „Gdybyśmy byli tak źli, jak oni mówią, byłoby dla Pana Boga rzeczą łatwą zniszczyć nas. Niechajby tylko kazał potrwać zimie i ziemię zostawił dłużej śniegiem pokrytą. Ale że Pan zesłał nam znowu ciepło i wiosnę, więc sądzę, że przecie jesteśmy godni życia“.
Gdy matka Stina przybyła na dwór Ingmarowski, zatrzymała się i obejrzała się trwożliwie. „Może lepiej będzie gdy się wrócę; nie mogę patrzyć na to, że ten stary dobry dom ma być tak rozkawałkowany“.
Ale w rzeczywistości była przecie zanadto ciekawa dowiedzieć się, co się stanie z dworem, ażeby mogła wrócić.
Skoro tylko ogłoszono, ze dwór ma być sprzedany, Ingmar próbował nabyć go. Ale posiadał on zaledwie 6000 koron, a Halfvorowi ofiarowało wielkie Tywarzystwo akcyjne, które było właścicielem tartaku w Bergsan dwadzieścia pięć tysięcy za dwór. Udało się wprawdzie Ingmarowi zebrać pieniądze, tak iż mógł ofiarować tę samę sumę, ale Towarzystwo akcyjne podniosło swą ofertę na trzydzieści tysięcy, a tak wielkiego długu Ingmar nie mógł przyjmować na siebie.
Smutną tylko rzeczą było, że nie tylko dwór był po wieczne czasy dla rodziny stracony, bo wielkie Towarzystwo akcyjne nie odsprzedawało nigdy