Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Licytacya.

W maju dwór ingmarowski wystawiony był na licytacyę. O Boże! jakiż to piękny dzień był, prawdziwie letni dzień! Parobcy pozdejmowali długie białe kożuchy i zostali w krótkich kurtkach, a kobiety miały już białe krochmalne rękawy swych letnich kostjumów.
Żona nauczyciela wybrała się na licytacyę. Gertruda nie chciała iść, a Storm musiał zostać w domu, bo była szkoła. Gdy matka Stina odchodziła, otworzyła drzwi od izby szkolnej i skinęła mężowi na pożegnanie. Opowiadał on właśnie dzieciom o upadku Niniwy i miał przytem minę tak ponurą, że biedne dzieci były ciałkiem zatrwożone.
W drodze do dworu ingmarowskiego matka Stina zatrzymywała się wciąż, gdy spotkała kwitnący krzak głogu albo mały pagórek porosły pachnącą konwalią. „Czy można coś piękniejszego spotkać, chociażby nawet w Jerozolimie? myślała.
Matka Stina myślała to samo, co niejeden we wsi; odtąd Hellgumczycy wieś swą przezwali Sodomą i chcieli ją opuścić, dla nich ta wieś ojczysta stała się jeszcze milszą niż przedtem.