Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o tym który krąży wśród ciemności i poluje na dusze, rozstawia pułapki występku i zarzuca sieci grzechu.
Słuchacze drżeli z przerażenia i widzieli świat napełniony szatanami, którzy ludzi kusili i wabili. Wszędzie pełno było grzechu i niebezpieczeństwa. Wszedzie kroczono po trzęsawiskach i pułapkach 1 każdy się czuł, jakby zwierzem leśnym gonionym i prześladowanym.
Gdy Dagson mówił o tem, głos jego rozbrzmiewał po sali jak rozszalała burza, a słowa jego były niby ogniste płomienie.
Mowa Dagsona podobną była do pożaru leśnego; poprzez wszystkie te dyabły, wśród dymu i płomieni zdawało się, jak gdyby cały las dokoła stał w ogniu, jak gdyby płomień prześligiwał się pod mchem, gdzie tylko noga stąpi a wznoszące się chmury dymu tamowały oddech; jak gdyby żar palił włosy, trzask ognia kładł się w uszy a od iskier co chwila miała zająć się odzież.
W ten sposób Dagson przepędzał słuchaczy swych poprzez ogień, dym i rozpacz; ogień z tyłu i ogień dokoła; wszędzie czyhała zguba.
Ale z wszystkich tych okropności wyprowadził ich w końcu na zieloną oazę wśród lasu, gdzie był spokój, chłód i bezpieczeństwo. A w samym środku na kwitnącej łące siedział Jezus. Wyciągał ramiona ku prześladowanym, a oni usie-