Strona:Selma Lagerlöf - Cmentarna lilja.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy wiecie czem jest las na przestrzeni mil 10-ciu? Ani dworu, ani chaty — na całej drodze nie spotkasz człowieka, — widzisz tylko las. Wysokie sosny z koroną gałęzi u szczytu, z korą twardą, jak żelazo, bez śladu młodych pędów, któremi zwierzęta mogłyby się pożywić.
Gdyby nie śnieg, to przez las taki można się przedostać, lecz podczas śnieżnej zamieci, staje się to wręcz niemożebnem.
To też Gunnar ze swym towarzyszem ledwie zdołali się ocalić, a kozy wszystkie zginęły w lesie. Przez całą drogę nie spotkali nikogo, ktoby im przyszedł z pomocą. Z początku Gunnar próbował usuwać śnieg, aby zwierzęta mogły choć mchem się pożywić, lecz śnieg przymarzł mocno i dwóch ludzi nie wstanie było go usunąć.
Skąd w podobnych oklicznościach dostać paszy dla setek sztuk zwierząt?
Mężnie przenosił trudy podróży Gunnar, dopóki kozy nie zaczęły się skarżyć.
W pierwszym dniu podróży stado było wesołe, hałaśliwe i wciąż trzeba było rozbrajać walczących ze sobą kozłów.
Gdy zaczęły się trudności przeprawy, usposobienie ich szybko się zmieniło, humor znikł. Zaczęły beczeć, jęczeć, tak żałośnie, nie cicho, jak zwykle, a głośno, coraz głośniej i głośniej, w miarę powiększania się grozy położenia.
Żałośne beczenie kóz niezmiernie dręczyło Gunnara, zdawało mu się chwilami, że dostanie pomieszania zmysłów.