Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Druga radosna niespodzianka spotkała go ze strony hrabiego. W dwa miesiące po wydrukowaniu jego powieści przysłano mu z księgarni jakąś opakowaną książkę. Otwiera nie wiedząc coby to być mogło, patrzy... To tylko co odbity egzemplarz jego powieści w polskim przekładzie. Na pięknie wydanej książce zdala widoczny dużemi literami wydrukowany tytuł: Zbutwiali — a poniżej, obok nazwiska autora, nazwisko tłumacza: Teodor hrabia z Zahnilcza.
Ostatnie dni zimy srożą się mrozem i zawieją. I od ludzi, od braci zachodzi doń lodowaty podmuch zawiści i zazdrości... Taka książka, ten dowód uznania i pamięci ze strony czcigodnego starca jest dziś dlań promieniem słońca wiosennego, falą ciepłego ożywczego majowego wiatru.
Usiadł z książką w ręku, czyta z rozrzewnieniem i podziwia, jak tłumacz wiernie pojął, odczuł i w bratnim języku oddał każdą myśl jego, czuł, że onby sam nie potrafił tego tak zrobić.
W drugim pokoju Wacio leżąc na szezlongu świszcze wesoło aryę walca, zapamiętaną z ostatniego balu. Iwanowi robi to przyjemność. On żyje teraz Waciem. W jego strapieniach on jest mu jedyną może pociechą. W nim widzi, że ziarno jego ręką rzucone nie marnieje, przeciwnie kiełkuje już i obfity plon wydać obiecuje. Uczeń jego rozwija się równocześnie moralnie i fizycznie. Pomimo, że pracuje szczerze, nie choruje na śmieszną, nienaturalną powagę, jest młody ciałem i duszą — bawi się czasem wyśmienicie.
Wtem dały się słyszeć jakieś kroki na schodach, drzwi się nagle otworzyły i w nich ukazał się, w futrze, ośnieżony i zziębnięty — hrabia Teodor. Iwan i Wacio poskoczyli uradowani ku niemu. Wacio zawiesił mu się na szyi, całując obmarznięte wąsy, doktor uścisnął z uszanowaniem podaną mu rękę.
— Jak się macie chłopcy? — mówił rozbierając się z futra hrabia. — Przyjechałem do was, choć nie spodziewaliście się zobaczyć mnie teraz i ja nie miałem zamiaru z domu się wybierać. Przyjechałem głównie dla ciebie Iwanie...