Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

straszniejszym uśmiechem krzywiła. Pisał krótko. Skończywszy, zwrócił się do okna i przy resztkach dziennego światła zaczął napisany list odczytywać. Znikł mu już z twarzy uśmiech, a zapanowała znowu niepodzielnie zimna rezygnacya.
Wtem usłyszał gwałtowne dobijanie się do drzwi. Za chwilę pod naciskiem silnej dłoni zamki puściły i w drzwiach otwierających się gwałtownie ukazał się hrabia. Włosy siwe w nieładzie miał rozrzucone, a w oczach malował się niepokój wielki i troska jakaś i smutek bolesny. W jednej chwili stanął tuż obok Iwana i wyrwał mu list, trzymany w ręce.
Zmieszany tem niespodzianem, gwałtownem wejściem Iwan, stał przerażony, niemogąc słowa przemówić, patrzył tylko na starca, który zbliżając się do okna, począł list czytać głośno. Słowa listu odczytywane donośnym, grzmiącym prawie głosem, głucho, ponuro rozbrzmiewały po obszernych, pustych prawie pokojach.
— Bracie Hrehory! — czytał hrabia — Przesyłam wam moje sprawozdanie... Wszystko przepadło... czy nigdy nie było? Lud ciemny i głupi śpi, budzi się tylko na to, żeby się wódki u żyda napić i pieniędzy na lichwę pożyczyć. Do Polaków nie miejcie za to żalu, bo oni tacy sami... w takiej samej nędzy pogrążeni. Że kilku głupców kupuje przy wyborach głosy za pieniądze, mniejsza z tem, i nasiby to robili, gdyby pieniądze mieli. Lud śpi, ale ci co przewodzić mu mają, podli są i przekupni, o swoim tylko zysku myślą i sto razy dziennie sprzedać go gotowi. Oto wszystko, co dostrzegłem i to wam donoszę. Powiedz wszystkim naszym, niech do tej przeklętej ziemi nie wracają, niech zostaną Niemcami, Francuzami, Holendrami, czem chcą, byleby się tylko nie przyznawali, że się Rusinami porodzili, bo to wstyd i hańba!... Niech ideałów swoich zapomną, a kawałek chleba ukochają, niech go szukają, o niego tylko dbają, a może jeszcze będą szczęśliwi... To radzi im przyjaciel, który pragnienie ideału życiem przypłacił... Gdy ten list będziecie czytać, będę już na wieki