Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ułanów mieścił się wraz z żoną. Było tam zupełnie ciemno. Z trudnością odszukał na piecu pudełko z zapałkami i drżącą ręką potarł »siarnik« o ścianę. Gdy błękitnawy płomyk siarki zmienił się wreszcie w jasno świecący blask palącego się drewienka, ujrzał, że alkierz był całkiem próżny. Ani żywego ducha tam nie było; pościel nie ruszana — żony ani śladu nigdzie.
— Całe piekło zawrzało mu nagle w piersi; krew nabiegająca w mózgu oczy mu krwawą mgłą przesłoniła; zdawało mu się, że ziemia się pod nim rozstępuje, że otchłań się straszna przed nim roztwiera. — Oparł głowę o krawędź swego małżeńskiego łóżka i stał tak długo, długo niby skamieniały. Człowiek ten spodlony próżniactwem i pijaństwem, kochał jednak swą piękną żonę nad wszystko; było to jedyne jeszcze szlachetniejsze uczucie, jakie w nim pozostało. On ją kochał i wierzył w jej uczciwość. Była to jedyna wiara, jaka kiedykolwiek w nim istniała. Dziś i ona zniknęła nagle niespodzianie.
Od dnia ślubu nigdy cień podejrzenia nie powstał w jego myśli; Jeryna ze wstrętem i pogardą odpychała wszelkie zalecanki wiejskich gachów. Teraz o jej winie nie mógł już wątpić; był pewny, że tam, o dziesięć kroków od niego, przedzielona dwoma cienkiemi ścianami, w jego własnej »świetlicy« spoczywa w objęciu obcego człowieka, przybłędy z za dziesiątej góry, z za dwudziestej rzeki, którego nawet mowy nie rozumie należycie.
Myśli te ognistemi zygzakami krzyżowały się w jego zbolałym mózgu; chciał je uporządkować, zebrać — nie mógł, szeregowały się one same i wreszcie objawiły się w szalonym, strasznym okrzyku rozpaczy.
Oh! ja neszczastnyj, neszczastnyj!
Zaryczał nieludzkim głosem; opończę rwał na sobie w kawałki, głowę tłukł o krawędź łóżka. Nareszcie padł bezwładnie na ławę i leżał tam długo, bez znaku życia, bez słowa na ustach, bez łzy nawet; leżał niby martwy, i zdawać się już