Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

może przechodził obok niej, zobaczy ją, przywita może... Serce jej biło coraz mocniej.
Tłum rozstępować się zaczął, ludzie rozpychali się na wszystkie strony. Eufrozynie, dzięki jej piękności, udało się zostać w pierwszych rzędach, widzi go, nadchodzi... jest już o krok zaledwie... Nie patrzy jednak w tę stronę... Ona nie ma sił zawołać doń. Przechodzi, mija, ominął, popatrzył i nie poznał... Zawołała — Iwanie! Iwanie! — Nie usłyszał... Rzuciła się naprzód, chciała siłą docisnąć się do niego — odepchnięto ją...
Zgnieciona, zapłakana wyszła wraz z falą ludzką z budynku; o kilka kroków od bramy stał hrabia, czekając na nią. Podał jej rękę i poszli do hotelu.
Przy wyjściu z sali podano Iwanowi bilet. — Otworzył go natychmiast, poznał pismo hrabiego. W kilku słowach hrabia prosił go, żeby przyszedł dziś do niego koniecznie, bo pragnie go co najprędzej widzieć. Wskazał nazwę hotelu.
Młody profesor opuścił wszystko i pobiegł natychmiast «pod Czarnego Orła.« Otworzył drzwi i stanął jak wryty.
Przy stole zastawionym przyborami herbacianemi siedział hrabia i Eufrozyna.
— Witaj mi profesorze! — zawołał wesoło hrabia. — Cóż, wdzięczny mi jesteś, żem ci takiego słuchacza przywiózł?
Oni stali milcząco, patrząc na siebie. Oboje przemówić nie mogli. Iwan ruszył się pierwszy, podszedł ku niej i podał jej rękę na przywitanie. Ona ścisnęła tę rękę gorąco, serdecznie, i patrząc nań załzawionemi oczami, szepnęła zaledwie dosłyszalnym głosem:
— Czy przebaczysz mi?
Hrabia tymczasem usunął się nieznacznie do drugiego pokoju.
— Przebaczam! odparł Iwan, i na karmazynowych jej ustach złożył pierwszy pocałunek. Nie broniła mu go.
Usiedli później obok siebie, i ona długo, długo szeptała mu coś. Spowiadała się ze swych zmartwień i boleści. Opo-