skarb, którym pilno im było rozporządzić, stosownie do wiedzy i doświadczenia lat własnych.
— Zobaczysz — mówił Dick z wiarą młodości, — gdy tylko zostanę... — Wtem zatrzymał się... — Co prawda, nie wiem, czem zostanę. Dotąd nie byłem w stanie zdać żadnego egzaminu, ale zato umiem robić paradne karykatury z moich profesorów. Ho, ho!
— Kształć się więc na artystę — podsunęła Maisie. — Sądzę, że ci to łatwo przyjdzie; wszak śmiejesz się zawsze z moich prób rysunkowych.
— Nie będę już nigdy żartował z żadnej twojej roboty — zapewnił gorąco. — Wiesz — dodał, — może ty masz racyę; zostanę artystą.
— Tak, ale artystom zawsze podobno brak pieniędzy.
— Mam własnego funduszu sto dwadzieścia funtów rocznie. Procent ten, jak mi mówił opiekun, pobierać mogę z dniem dojścia do pełnoletności. Będzie więc czem zacząć na razie.
— O, ja jestem bogatsza — chwaliła się Maisie. — Posiadam trzysta funtów rocznie. Dostanę je do rozporządzenia, gdy tylko ukończę lat dwadzieścia jeden. To główny powód, dzię-
Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/29
Wygląd
Ta strona została skorygowana.