Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Odgłos pobudki wojennej. Czy spostrzegłeś, pod jak silnem zostawał wrażeniem? Biedny chłopiec! Chodźmy zobaczyć, co robi.
Podniecenie, wywołane naradą korespondentów, zniknęło zupełnie. Ryszard, zgnębiony, oparłszy ramiona na stole, głowę w nich ukrył i łkał rozpacznie.
Słysząc kroki towarzyszy, nie wyprostował się, nie próbował utaić wzruszenia.
— Ciężka chwila! — jęknął. — Bóg jeden widzi, jak ciężka. Czy zobaczę przynajmniej Torp’a przed ostatecznym waszym wyjazdem?
— Ależ zobaczysz. Wróci tu wpierw najniezawodniej — pośpieszył zapewnić Nilghai.




ROZDZIAŁ XII.

— Maisie, idź spać.
— Nie mogę; zbyt gorąco. Nie zasnęłabym nawet.
— Maisie...
— Proszę cię, nie nudź!
I oparłszy łokieć o framugę okna, stała wychylona, patrząc na długi szereg topoli, w świetle księżyca skąpanych. Upały letnie