Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wzięta; w tym stopniu jednak, w jakim prawa jej pozwalały na przyjaźnienie się z postronnymi, była uprzejma i szczera wobec swych sąsiadów z tego samego piętra.
— I czegóż znowu, do ciężkiej choroby, chcecie? — zapytał Beetle.
— Wojny z Kingiem! — odpowiedział M’Turk, ruchem głowy wskazując na ścianę, gdzie wisiał mały, drewniany, zachodnio-afrykański bęben wojenny, dar któregoś z wujów, służących w marynarce.
— I znowu wyleją nas z pracowni! — rzekł Beetle, który lubił ten swój kąt — Za maleńkie gruchanie wylał nas przecie Mason.
Mason to był ów nauczyciel matematyki, który mówił o nich we wspólnej sali nauczycielskiej.
— Wy to nazywacie gruchaniem? O, rety! — wykrzyknął Ebenezar — Kiedyście zaczęli grać na tym piekielnym instrumencie, słowa jednego nie mogliśmy zrozumień w naszej pracowni! I cóż wam z tego przyjdzie, że się dacie wylać?
— Cały tydzień mieszkaliśmy we wspólnej sali! — dorzucił Beetle tragicznie — Marzliśmy jak psy.
— Te — ek. Ale odkąd nas wylano, mieszkanie Masona było codzień pełne szczurów. Tydzień trwało, zanim się domyślił, o co idzie — rzekł M’Turk — On nie cierpi szczurów. Jak tylko nas wypuścił, szczury zniknęły. Mason ma teraz przed nami trochę boja, ale dowodu nie było.