Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Było to ich niezaprzeczone prawo. Za opilstwo groziła publiczna chłosta i wydalenie. To im zarzucono. Ta sprawa należała do rektora i do nikogo innego, jak tylko do niego.
— Odwołałeś się do Cezara i przed Cezarem staniesz!
Słyszeli już to zdanie raz czy dwa razy przedtem w ciągu swej karjery.
— Niemniej — ciągnął King zaniepokojony — radziłbym wam poprzestać na naszym wyroku, moi młodzi przyjaciele.
— Czy mamy trzymać się zdala od swych kolegów, aż do widzenia się z panem rektorem? — zwrócił się M’Turk do swego gospodarza domu, nie zwracając uwagi na Kinga.
To podniosło sytuację do punktu kulminacyjnego. Równocześnie oznaczało to też zwolnienie od nauki, bo parszywe owce szczelnie izolowano, zaś rektor sądził sprawy zawsze na zimno po dwudziestu czterech godzinach.
— Niestety, skoro zuchwale trwacie na swem stanowisku — rzekł King z żalem, patrząc na trzciny pod pachą Foxy — Tu niema alternatywy...
W dziesięć minut później wieść obleciała już całą szkołę. Nareszcie „Stalky i Sp.“ wsypali się dzięki piciu. Pili. Pijani jak Bele, wrócili z chaty. Beznadziejnie urżnięci leżą teraz na podłodze w dormitażu. Paru śmielszych chłopców próbowało zaj-