Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Teraz ja mam głos, Dick! Zrobił mnóstwo rzeczy, których nie miał prawa robić i skutkiem tego angażował rząd w coraz to nowych jakichś przedsięwzięciach.
— Zastawił zegarek rządu, co? — odezwał się M’Turk, dając mi znak głową.
— Mniej więcej coś w tym rodzaju; co jednak najbardziej drażniło, że to wszystko było tak słuszne i rozumne, pojmujecie? Przychodziło tak w porę, jak gdyby miał wszelkiego rodzaju informacje, których, rozumie się, mieć nie mógł.
— Ba! — wtrącił Tertius — Gdyby o to szło, zawsze stawiałbym na Stalky’ego przeciw ministerstwu spraw zagranicznych!
— Robił, co tylko przychodziło mu na myśl, brakowało tylko, aby bił własną monetę — a wszystko pod pretekstem bicia tej drogi i zablokowania przez śniegi. Jego raport był poprostu zdumiewający. Von Lennaert, czytając go, zaczął sobie w pierwszej chwili wyrywać włosy z głowy, a potem zaczął krzyczeć: — Do djabła, co to za jakiś nieznany Warren Hastings. Trzeba go pochować. Trzeba go pochować oficjalnie. Wicekról tego nie zniesie. To niesłychane. Jego Ekscellencja musi go wziąć za łeb osobiście. Niech go pan zawezwie tu i niech mu pan da urzędowo nosa. Sypnąłem mu nosa kolosalnego, ale równocześnie posłałem mu też i nieurzędową depeszę.