Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i wymieciecie resztki. Zejdziemy się u wejścia do wąwozu, a następnie proponowałbym, abyśmy poszli do obozu Macnamary i przekąsili cośkolwiek.
Ty dowodziłeś? — wtrącił Dzieciuch.
— Byłem o trzy miesiące starszy rangą od Stalky’ego, a o dwa miesiące od Tertiusa — odpowiedział Dick IV — ale chodziliśmy przecie wszyscy do jednego i tego samego liceum. Mogę śmiało powiedzieć, że ta nasza mała przygoda była jedyna, w której nikt nikomu niczego nie zazdrościł.
— To prawda — wtrącił Tertius — ale zato wybuchła nowa awantura między Gul Sher Khanem i Rutton Singhiem. Nasz dżemadar mówił — i miał zupełną rację — że ani jeden Sikh nie zna się na polowaniu w zasiadce i że Koran Sahib zrobiłby znacznie lepiej, gdyby wziął z sobą Pathanów, którzy, jako górale, doskonale się na tem rozumieją. Rutton Sahib ze swej strony przypomniał, iż Koran Sahib wie doskonale, że każdy Pathan jest urodzonym dezerterem, podczas gdy każdy Sikh jest gentlemanem, mimo, że nie umie czołgać się na brzuchu. Stalky, chcąc rozstrzygnąć ten spór, zacytował jakąś anegdotę o kobiecie, z której obie strony ryczały ze śmiechu. A potem oświadczył, że tak Sikhowie jak i Pathani mogą później odbić swe kłótnie na Khye-Kheenach i Malotach, że jednakże on weźmie ze sobą na tę górską wycieczkę Sikhów dla tego, że Sikhowie umieją strzelać. A to także prawda. Jeśli