Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mój Boże! — wybuchnął naraz Dzieciuch, zaczynając rozumieć całą głębię tej strategji.
— Byyczy mąż! — potwierdził z głębi płuc M’Turk.
— Stalky polował z zasiadki[1] — rzekł Tertius — Oto wszystko.
— Nieprawda! — zaprzeczył Dick IV — Nie pamiętasz, jak tłumaczył nam stale, że korzystał tylko ze szczęśliwego zbiegu okoliczności. Nie pamiętasz, jak Rutton Singh obejmował go za nogi i czołgał się po śniegu i jak nasi ludzie wrzeszczeli?
— Ani jeden z naszych Pathanów nie wierzył, aby to mogło być tylko szczęście — mówił Tertius — Przysięgali, że Stalky powinien się był urodzić Pathanem — a przypominasz sobie, omal że się nie pobili, jak Rutton Singh powiedział, że Stalky jest Sikh. Jakże się ten stary poczciwina rzucał na mego pathańskiego dżemadara! Ale wystarczyło, żeby Stalky palcem kiwnął, a wszystko siedziało cicho.

— Ale stary Rutton Singh już dobywał szabli i przysięgał, że spali każdego ubitego Khye-Kheena i Malota. To znów do wściekłości doprowadziło dżemadara, bo chociaż nie robił sobie nic z tego, że walczy z ludźmi tej samej wiary, co on, nie chciał jednakże współwyznawców-Mahometan pozbawiać możliwości dostania się do raju. Wtedy Stalky

  1. To stalk — polować z zasiadki.