Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziny drugiej w nocy i wówczas przypadkiem jeden człowiek go zobaczył — Khye-Kheen. Wobec tego Stalky sprzątnął go pocichu i rzucił na drodze — z piętnem Malotów na piersiach, z takiem samem, jakie miał Everett.
— Zrobiłem tylko to, co było konieczne. — mówił Stalky — Gdyby był krzyknął, rozsiekanoby mnie. Nie używałem tego przedtem, tylko raz jeden, kiedy po raz pierwszy szukałem tej drogi. Piechota śmiało może przejść tą drogą, wiecie?
— A jak to było z tym twoim pierwszym zabitym? — odezwałem się.
— Ach, to było w nocy po zabiciu Everetta, kiedy wyszedłem szukać dla siebie i swoich ludzi linji odwrotu. Jeden człowiek mnie zauważył. Sprzątnąłem go — privatim — udusiłem. Ale jak zacząłem się nad tem zastanawiać, przyszło mi na myśl, że gdybym mógł znaleźć ciało — strąciłem je ze skał — i udekorować je na sposób Malotów, Khye-Kheenowie wyciągnęliby z pewnością z tego konsekwencje. To też następnej nocy zrobiłem to. Khye-Kheenowie wściekają się na Malotów z powodu tych dwu podstępnych zamachów mimo zawarcia rozejmu. Wczesnym rankiem leżałem za ich okopami i obserwowałam ich. Wszyscy poszli na naradę do wejścia do wąwozu. Byli strasznie oburzeni. Nic dziwnego! — Wiecie, jak Stalky cedzi słówka powoli, jedno po drugiem.