Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciągnął powoli M’Turk — Ja mam wątrobę, uważasz? Pamiętacie jakeśmy to uważali za niesłychaną rozkosz zrywać się w niedzielę rano, kiedy w lecie było 57 stopni i kąpać się w morzu w Pebbleridge? Brrr!
— Doprawdy nie rozumiem — odezwał się Tertius — jakeśmy mogli jako chłopcy włazić do łazienek, gotować się aż do czerwoności, a potem z otwartemi porami wylatywać na śnieg i mróz! A mimo wszystko, o ile sobie przypominam, ani jeden chłopak z tego nie umarł
— A propos łazienek — zachichotał M’Turk — przypominasz sobie, Beetle, naszą kąpiel w łazience N. 5 tego wieczoru, kiedy to Króliczy Bobek zdemolował pracownię Kinga? Cobym dał za to, żeby móc zobaczyć starego Stalky’ego! On jeden z obu naszych pracowni nie przyjechał.
— Stalky jest jednym z największych ludzi swego wieku! — wtrącił Dick IV.
— Skąd wiesz? — zapytałem.
— Skąd wiem? — odpowiedział Dick IV z pogardą — Gdybyś był ze Stalky’m w takich opałach, jak ja, nie pytałbyś z pewnością.
— Ja nie widziałem się z nim od czasu obozu pod Pindi w osiemdziesiątym siódmym! — zaznaczyłem — Zrobił się z niego wówczas olbrzymi chłop — około siedmiu stóp szeroki i cztery stopy gruby.