Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kawały mogą zaimponować Davies’owi Tertiusowi, ale nie nam, rozumiesz?
— Tylko przez idjotyzm starego Prout’a nie jesteśmy oddawna prefektami! Sami o tem wiecie! — wtrącił M’Turk — Nie macie ani odrobiny taktu.
— Przepraszam bardzo! — zawołał Beetle — Konferencja prefektów powinna być zameldowana rektorowi. Pragnąłbym wiedzieć, czy rektor popiera Tulke’go w tej sprawie.
— Właściwie — właściwie to nie jest konferencja prefektów w śćisłem znaczeniu — rzekł Carson — Myśmy was zawezwali tylko poto, aby was przestrzec.
— Ale wszyscy prefekci są obecni! — obstawał przy swojem Beetle — Gdzież różnica?
— Jak Boga mego! — odezwał się Stalky. — Wyobrażacie sobie, że to można tak zawołać nas na urąganie, przysyłając po nas człowieka, który nam przed całą szkołą podczas herbaty każe przyjść, tak, że wszyscy myślą, że to zebranie prefektów? Słowo daję Carson, to ci płazem nie ujdzie!
— Ciemna historja, bardzo ciemna! — dorzucił M’Turk, potrząsając głową — W najwyższym stopniu podejrzana.
Prefekci spojrzeli po sobie niespokojnie. Tulke zwołał trzy konferencje prefektów w przeciągu dwu kursów, aż wreszcie rektor oświadczył, iż spodziewa się, że Szósta Klasa potrafi utrzymać inne w karbach