Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ciekawe, gdzie będziemy o tym czasie na przyszły rok? — rzekł Stalky w zamyśleniu.
— A za pięć lat! — wtrącił M’Turk.
— Ale słuchajcie! — zawołał Beetle — Mój odjazd to tajemnica. Rektor nikomu o nim nie wspominał. Wiem o tem, bo Prout powiedział mi dzisiaj, że, o ile zmądrzeję — hehe! — mógłbym w następnym kursie zostać prefektem. Widać, trudno mu już o prefektów.
— Zróbmy Szóstej jaki kawał na pożegnanie! — namawiał M’Turk.
— E, to smarkacze głupi! — odpowiedział Stalky, który już uważał się za kadeta w Sandhurst — Poco?
— Efekt moralny! — tłumaczył M’Turk — Pozostawienie po sobie niezapomnianej tradycji i tak dalej.
— Lepiej chodźmy do Bideford i popłaćmy długi! — rzekł Stalky — Pumpnąłem ojca na trzy suwereny — ad hoc. Winienem tylko trzydzieści szylingów. Beetle, leć do starego i poproś go o pozwolenie. Powiedz mu, że chcesz zrobić korrektę z Patrjoty ze Swillingfordu.
— Niech będzie! — zgodził się Beetle — Będzie to mój ostatni numer i chciałbym, żeby wyglądał przyzwoicie. Złapię go może przed śniadaniem.
W dziesięć minut później wyszli szeregiem, w dowód szczególniejszej łaski uwolnieni od apelu