Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



ICH FLAGA NARODOWA.

Była to zima i rano zimno przenikało do szpiku kości. Naturalnie Stalky i Beetle — bo M’Turk należał do tych nieznośnych ludzi, którzy w najgorszych nawet warunkach bardzo dbają o swą toaletę — drzemali aż do ostatniej chwili, w której trzeba już było być w oświetlonej gazem sali gimnastycznej przy apelu. Skutkiem tego oczywiście często się spóźniali; a ponieważ każde spóźnienie się zaznaczano a za trzy spóźnienia się na tydzień dawano godzinę mustry za karę, rozumie się, całe godziny spędzali pod komendą sierżanta. Foxy mustrował marudów z całą pompą swego dawnego placu mustry.
— Nie wyobrażajcie sobie, że mi to sprawia jakąś przyjemność — brzmiała niezmiennie jego przemowa — Byłoby mi znacznie przyjemniej siedzieć w swym pokoju i palić spokojnie fajkę — ale, jak widzę, dziś popołudniu mamy znów w rękach naszą Starą Brygadę. Żebym ja pana mógł mieć na stałe, panie Corkran! — mówił, wyrównywając swój oddział.
— Trzymacie mnie przecie już od sześciu tygodni w swych łapach, stary żarłoku! Odlicz się!