Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdobywców. Ty jesteś niby poetą, Beetle — zrobię ja z ciebie poetę!
Na kolanach zajął pozycję obok Campbella.
Stalky szybko, dokładnie i z wprawą zaczął ich wiązać w kij do akompanjamentu wyzwisk M’Turk’a, związanego, zdradzonego i klnącego jędrnie za fotelem.
Stalky umieścił obok siebie Campbella i Seftona i skierował się ku swym sojusznikom. Po drodze zamknął na klucz drzwi.
— Udało się! — rzekł zmienionym głosem.
— Co do djabła?... — zaczął Sefton.
Udane łzy Beetle’a przestały się lać. M’Turk, uśmiechając się, zerwał się na równe nogi. Razem już zacisnęli sznury na przegubach i kostkach swych nieprzyjaciół.
Stalky rozsiadł się wygodnie w fotelu i przyglądał się im z jak najsłodszym uśmiechem. Człowiek, związany do walki kogutów, jest najbezbronniejszą istotą pod słońcem.
Bek koźlęcia rozbestwia tygrysa! Ależ z was osły skończone!
Rozparł się w fotelu i śmiał się niemal do utraty tchu.
Ofiary zwolna tylko zdawały sobie sprawę ze swego położenia.
— Jak wstaniemy, dostaniecie takie lanie, jakiegoście w swem krótkiem życiu jeszcze nie widzieli!