Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

topp, gawędząc o historji naturalnej, nie zapominał nigdy, że jest profesorem. Tylko Rev. John był w N. 5. gościem zawsze mile widzianym i upragnionym.
Spójrzmy tedy na niego, jak siedzi w ich jedynym fotelu z fajeczką z giętego głogu w zębach, z potrójnym podbródkiem w swym księżym kołnierzu, sapiąc jak dobroduszny wieloryb, podczas gdy N. 5. rozprawia o życiu, tak jak mu się ono przedstawia, a szczególnie o ostatniej wizycie u rektora — w sprawie lichwy.
— Chłosta raz na tydzień zrobiłaby wam znakomicie! — mówił Rev. John, mrugając na chłopców i trzęsąc się od śmiechu. — A, jak to sami mówicie, słuszność, mimo wszystko, była po waszej stronie.
— Z całą pewnością, Padre. Moglibyśmy tego dowieść, gdyby nam pozwolił mówić — rzekł Stalky — ale on o nic nie pytał. Rektor jest chytry!
— Zna was doskonale! Ha! Ha! Samiście się o to usilnie starali.
— Ale on jest też okrutnie sprawiedliwy! — wtrącił Beetle — Nie należy do tych, co to rano dadzą w skórę, a popołudniu wsypią jeszcze kazanie.
— Gdzieżby on mógł! I przytem, Bogu dzięki, on nie jest duchownym! — odezwał się M’Turk
N. 5. bardzo krytycznie zapatrywał się na duchownych na stanowiskach kierowników szkół i zawsze gotów był do dyskusji na ten temat.