Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nauczyłem ja się wielu rzeczy, zanim się niejedna dziewczyna urodziła. Służyłem w marynarce, gdzie mnie nauczono poco człowiek ma oczy w głowie. Patrz swego nosa, Lena!
— Więc to prawda, co mówicie? — spytał Oke.
— Nie pytaj, to ci nie będę kłamał. Dostała postrzał, który jej wyszedł drugim bokiem i złamał dwa żebra równo, jak dwie gałązki chróstu. Widziałem jedno, jak ją przewracałem na drugi bok. O, oni są chytrzy, ale starego Richards’a nie wezmą na bas... Miałem to już na końcu języka, ale — oni mówili, że my się nigdy nie myjemy, prawda? Pozwalali, żeby ich chłopcy przezywali nas śmierdzielami? Dostali, co się im należało, jak Boga kocham. — To rzekłszy, plunął na nowy but i, śmiejąc się sam do siebie, zabrał się do roboty.