Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tej nocy zdawało się, jak gdyby do radości uczniów Kinga domieszała się jakaś kropla goryczy. Z powodu przeciągów pod podłogą, kotka nie zakłócała spokoju sali, pod którą leżała, ale sąsiednią salę na prawo, wsączając się w powietrze raczej jako blado-sine tchnienie, niż jako realne wrażenie. Dość jednak najlżejszego odoru, aby zaniepokoić drażliwe powonienie i czyste podniebienie młodzieży. Przyzwoitość każe nam spuścić kilka zasłon dobrze zdezynfekowanych na pytania i odpowiedzi, wymienione między mieszkańcami sypialni a Mr. Kingiem. Mr. King naprawdę miał ambicję na punkcie swego domu i dbał o wygodę swych wychowanków. Przyszedł, węszył, mówił. Na drugi dzień rano jeden z mieszkańców sypialni zwierzył się swemu zaufanemu przyjacielowi, mikrusowi z domu Macrei, że w jego domu są jakieś nieprzyjemności, które King chciałby zataić.
Ale mikrus z domu Macre’i miał też zaufanego przyjaciela w domu Prout’a, mikrusa rozczochranego i złośliwego, który, jak tylko wydarł przyjacielowi sekret, natychmiast rozgłosił go przenikliwym głosem, brzmiącym w długim korytarzu, jak hukanie sowy.
— I — i przez cały tydzień nazywali nas śmierdzielami! A tymczasem mały Harland opowiada, że w ich sypialni jakiś wściekły smród spać im nawet nie daje! Chodźcie!