Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To niesprawiedliwość — przypominać mi, że się bałem wody, gdy byłem w pierwszej klasie. Mikrusy zawsze boją się wody, póki nie umieją pływać.
— I cóż z tego, ośle głupi; ale on zobaczył, że ci tem dojechał. Nigdy nie trzeba odpowiadać Kingowi.
— Kiedy, Stalky, to była niesprawiedliwość!
— Jak Boga mego, jeśli ty po sześciu latach pobytu tutaj myślisz jeszcze, że znajdziesz tu sprawiedliwość, słowo daję, jesteś skończonym idjotą.
Kilku idących do kąpieli chłopców z domu Kinga okrzyknęło ich, błagając, aby się umyli — dla honoru swego domu.
— Oto skutki głupkowatych rozmów z Kingiem! — rzekł Stalky — Tym bęcwałom nigdy w świecie nie przyszło by coś podobnego na myśl, gdyby im ktoś nie podsunął. Teraz będą się tem bawili całemi tygodniami. Udajcie, że nie słyszycie.
Uczniowie Kinga zbliżyli się, krzyknęli jakieś przezwisko, poczem odeszli pod wiatr, zatykając z przesadą nosy.
— Fajno! — stwierdził Beetle — Wkrótce zaczną mówić, że cały nasz dom śmierdzi.
Kiedy trzej przyjaciele porozpinani, z mokremi włosami i spragnieni pokoju, wrócili z kąpieli do domu, proroctwo Beetle’a spełniło się aż zanadto prędko. W kurytarzu wybiegł naprzeciw nich mikrus — nędzny mikrus z drugiej przygotowawczej który podał im wysunięty daleko przed siebie, za-