Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wtedy niektórzy z nich pozbyli się nienawiści ku mnie.
— Podoba mi się brat Hugo — z rozrzewnieniem odezwała się Una.
— Niemasz wątpliwości, iż był to najzacniejszy, najwaleczniejszy, najtkliwszy, najmędrszy i najbardziej dworny kawaler, jakiego ziemia nosiła — odrzekł pan Ryszard, pieszcząc głowicę miecza. — On to zawiesił miecz swój... ten, który widzicie... na ścianie wielkiej świetlicy, powiadając, iż do mnie ten oręż należy... i nie tknął go ani razu aż do powrotu De Aquili, o czem niebawem wam opowiem. Przez trzy miesiące jego ludzie wraz z moimi pełnili straż w dolinie, a łotrzykowie nocni i hultaje przekonali się rychło, że niczego od nas nie dostaną krom kęsa twardego chleba... i stryczka na szyję. Ramię w ramię walczyliśmy przeciwko wszelkim najezdnikom... bywało, że i trzy razy w tygodniu wypadło nam ucierać się to ze złodziejami, to z rycerzami-nieposesjonatami, dybiącymi na co tłustsze włości. Nakoniec doczekaliśmy się jakiego-takiego spokoju, przeto starałem się z pomocą Hugona sprawować rządy nad tą doliną (cała bowiem dolina stanowiła mą posiadłość), jako przystoi na rycerza. Udało mi się utrzymać dach nad głową i strzechę nad gumnem, atoli... hardy to naród z tych Anglików! Sasowie zabawiali się nieraz w żarty i śmieszki z Hugonem, a on z nimi... i (co mnie wręcz zdumiewało) wystarczyło, by lada chudopachołek bąknął, że jakowaś sprawa podlega zwyczajom dworzyszcza,